Peggykombinera - Książki Dorotki

Dorotka, wraz z mamą i tatą, mieszkała w niewielkim miasteczku. Dziewczynka uwielbiała chodzić do szkoły i spędzać czas z innymi dziećmi, jednak najbardziej na świecie lubiła czytać książki. Od najmłodszych lat wieczory spędzała wśród bajecznych opowieści, czytanych jej przez rodziców. Historiom nie było końca. Dorotka była przekonana, że w jej domu znajdują się wszystkie książki świata. 
Pewnego dnia, gdy wracała ze szkoły, przez otwarte okno w jednej z kamienic dostrzegła pokój, w którym książki piętrzyły się aż do samego sufitu. Dziewczynka aż zapiszczała z radości i natychmiast zapragnęła znaleźć się w tym pomieszczeniu, jednak drzwi do kamienicy były zamknięte na klucz. Dorotka postanowiła, że następnego dnia spróbuje dostać się do tej książkowej krainy. 
Nazajutrz czas dłużył się w nieskończoność, a Dorotka nie mogła doczekać się zakończenia lekcji. Gdy wybrzmiał ostatni dzwonek, zwiastujący powrót do domu, Dorotka chwyciła swój tornister i pobiegła co sił w nogach pod drzwi kamienicy, którą odkryła poprzedniego dnia.
I tym razem drzwi były zamknięte. W jednej chwili uśmiech dziewczynki zniknął, a na jej twarzy pojawiło się rozczarowanie. Stała zrezygnowana pod drzwiami kamienicy, licząc, że za chwilę otworzą się i książkowa zagadka zostanie przez nią rozwiązana. W myślach wypowiadała magiczne zaklęcia, wierząc w ich czarodziejską moc. Bez rezultatu - drzwi były zamknięte. Pełna nadziei obiecała sobie, że wróci pod drzwi kamienicy jutro. Gdy zaczęła się oddalać od budynku drzwi otworzyły się i na progu stanął starszy pan. Miał długą i siwą brodę, druciane okulary i kapelusz w kolorze gorzkiej czekolady. Spojrzał na wystraszoną Dorotkę badawczo, a po chwili zapytał: 
- Zgubiłaś się? 
- Nie, proszę pana - odpowiedziała dziewczynka - przyszłam do książkowej krainy.
- O jakiej krainie mówisz? Tutaj nie ma takiego miejsca. - odpowiedział.
- Jest, proszę pana. Widziałam wczoraj! Tutaj! Na parterze! - wyjaśniła dziewczynka.
- Hmm... to moje mieszkanie i zapewniam Cię, że w tym mieszkaniu nie ma żadnej książkowej krainy - odpowiedział z uśmiechem starszy pan - chyba, że masz na myśli moje książki.
- Nie proszę pana - odpowiedziała Dorotka - jestem pewna, że tam jest książkowa kraina. Od podłogi do samego sufitu ściany pokryte są szczelnie książkami. Nie widziałam żadnego wolnego miejsca. Dosłownie wszędzie są książki. 
- Drogie dziecko, te książki są właśnie w moim pokoju. Chętnie pokażę Ci mój księgozbiór, ale powinnaś przyjść do mnie ze swoją mamą. Sądzę, że Twoja mama bardzo się zmartwi jeżeli bez jej zgody przyjdziesz do mnie w odwiedziny - zaproponował starszy pan. 
Dorotka z przejęcia zapomniała się pożegnać i pobiegła do domu, by powiedzieć mamie o jutrzejszym spotkaniu. Mama Dorotki w pierwszej chwili nie uwierzyła w opowieści swojej córki, ale pod koniec dnia zgodziła się jej towarzyszyć. Dorotka nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok, licząc swoje książki ułożone w równym rzędzie na półce, wiszącej nad biurkiem. Doliczyła się 43 książek. Zastanawiając się czy to duży księgozbiór zasnęła. Obudziła ją mama, wołając na śniadanie. Tego dnia lekcje również dłużyły się w nieskończoność. Dorotka nie mogła doczekać się ostatniego dzwonka, a gdy ten wybrzmiał, chwyciła tornister i wybiegła ze szkoły, pod którą czekała już na nią mama. Dorotka złapała mamę za rękę i pociągnęła ją w kierunku kamienicy. Mama starała się dotrzymać kroku córce, ale tego dnia było to bardzo trudne. Dorotka spieszyła się, by rozwiązać książkową zagadkę. Drzwi kamienicy tego dnia były otwarte, a gdy stanęły pod budynkiem w oknie pojawił się starszy pan, witając je uśmiechem.
- Dzień dobry, Pani Stasiu - powiedziała z uśmiechem mama.
- Dzień dobry, Irenko - odpowiedział starszy pan.
- Mamo! Ty znasz tego Pana? - odezwała się zdziwiona Dorotka.
- Oczywiście, Dorotko. Pan Stasiu przez wiele lat pracował w miejskiej bibliotece. Wszyscy znają Pana Stasia - odpowiedziała mama.
- Zapraszam was do środka, mieszkam w mieszkaniu numer jeden - odezwał się Pan Stanisław.
Dorotka wbiegła do kamienicy, a za nią spokojnym krokiem weszła jej mama. Na klatce schodowej panował półmrok. Dziewczynka trzymała się poręczy, by trafić do celu. Pan Stanisław już czekał na nie w progu swojego mieszkania. Zaprosił je do środka, proponując herbatę. Starszy pan rozmawiał z mamą, a dziewczynka nie mogła się doczekać wejścia do magicznego pokoju. Szturchała ukradkiem mamę, która nie reagowała na jej zaczepki. Pan Stanisław widząc jej zniecierpliwienie zaproponował, że oprowadzi swoich gości po domu. Dorotka czuła, że od rozwiązania książkowej zagadki dzieli ją zaledwie kilka kroków. Pan Stanisław otworzył olbrzymie, dwuskrzydłowe drzwi i zaprosił do środka Dorotkę.
- Myślę, że poradzisz sobie bez nas, ale gdybyś czegoś potrzebowała - zawołaj mnie - dodał, ale Dorotka już go nie słuchała. Morze książek było na wyciągnięcie jej ręki. Pokój był olbrzymi, pachniał książkami, od progu czuła ich zapach. Przeszła wzdłuż regałów, dotykając delikatnie brzegów równie ułożonych książek. Godzinami przeglądała wspaniałe książki, siedząc na perskim dywanie. Wszystko w tym pokoju było magiczne i niesamowite. Z przejęcia i zmęczenia zasnęła na perskim dywanie, trzymając w dłoni książkę z pożółkłymi od starości kartkami. Obudziła się o świcie we własnym łóżku. W pierwszej chwili pomyślała, że pokój pachnący książkami jedynie jej się przyśnił, ale kątem oka zauważyła książkę o pożółkłych kartkach, leżącą na jej biurku. Zerwała się na równe nogi, wzięła z biurka książkę i usiadła na łóżku. Dotknęła jej pierwszych stron i z radością przeczytała tytuł - "Król Maciuś Pierwszy".